Cassie jest artystką, której grozi eksmisja. Jest zmuszona do zmiany miejsca zamieszkania i tak trafia do mieszkania niejakiego Fredericka. Mężczyzna śpi w ciągu dnia, a wieczorami wychodzi ze swojej sypialni. Czyż nie jest to dziwne? Jak dla niej nie. Wszystko komplikuje się, gdy pewnego dnia wraca do mieszkania i otwiera lodówkę. Co tam znajdzie? Co sprawi, że przestraszy się prawie na śmierć?
Książka jest świetna mimo wszystkich minusów, które wyłapałam. Są nimi między innymi wzmianki, jaki to Frederick jest przystojny. Jest ich dużo tak samo jak myśli Cassie, które nieraz nic nie wnoszą. Było trochę błędów stylistycznych, które aż kuły w oczy i potrafiły wprowadzić zamęt. Kobieta dość szybko zakochuje się w mężczyźnie i na odwrót. Ja osobiście nie czułam między nimi chemii, a uczucie pojawiło się znikąd. Dość łatwo uwierzyła, że Frederick jest prawdziwym wampirem, a nie np. jakimś mordercą. Wampir jest strasznym słodziakiem, ale nie jestem pewna czy w przyszłości byłby w stanie obronić Cassie przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem.
Pomysł z pisaniem listów, wpisów do pamiętnika był cudowny. Uwielbiam takie rzeczy. Było kilka momentów, gdzie parskałam śmiechem, a jednym z takich przykładów jest zakończenie i cała intryga. Nie wiem jak to wypaliło, ale okej… Dobrze spędziłam czas z lekturą i bez skrupułów jestem w sranie polecić ją innym.