Niezmiernie ciekawa lektura, szczególnie w ten listopadowy czas, skłaniająca z jednej strony do zadumy, z drugiej dająca nadzieję, wskazująca, że życie - w swej późniejszej fazie - może wciąż tętnić, wibrować, epatować energią i wolnością.
"Minuty. Reportaże o starości" Izy Klementowskiej to obrazki z codzienności seniorów, portrety osób, które muszą oswoić starość, co nie zawsze jest łatwe i nie wszystkim jednakowo się udaje.
Rozmowy z bohaterami są bardzo intymne, autorka pochyla się nad każdą postacią z niesamowitą empatią, czasem wręcz czułością. Prowadzi czytelnika przez prywatne mieszkania, domy spokojnej starości, domostwa dzieci, które starszych rodziców zabrały do siebie.
W "Minutach" odwiedzamy bohaterów zarówno w ich pustych przestrzeniach, jak i w maleńkich pokoikach. Rzeczywistość poznanych tu osób rozciąga się pomiędzy ogromem samotności, w której czas wydaje się dłużyć i niemiłosiernie ciągnąć, przeplatając się często z poczuciem bycia zbędnym, po satysfakcję spełnienia, gdy w jesieni życia odnajdzie się kogoś bliskiego, gdy trafi się na grupę ludzi, którym udało się znaleźć wspólny język, którzy wzajemnie się o siebie troszczą.
Przyznaję, że stałam się fanką wpisów bloga Senior Movin' prowadzonego przez Dom Pomocy Kluzeka z Krakowa. 🤭
W książce Klementowskiej nie brakuje również rozczarowań, strachu czy tęsknoty - za swoimi miejscami, za tymi, którzy odeszli pierwsi, za rodziną, która czasem jest daleko. Każda historia jest inna, wszystkie emocjonalne, chwytające za serce, skłaniające do refleksji.
Jeszcze nie tak dawno w wielu kulturach starość stanowiła wartość fundamentalną - najstarsi najwięcej przeżyli i najwięcej widzieli, radzono się ich, szanowano. Obecnie wiekowa dojrzałość nie jest tematem podejmowanym nazbyt chętnie, wydaje się, że osoby starsze często bywają spychane na margines życia społecznego. Seniorzy nie mają głosu. Nie widać ich w przestrzeni publicznej, a przecież oni nie chcą być zapomniani, chcą korzystać z życia na tyle, na ile pozwala im zdrowie. Opracowanie Klementowskiej pozwala im zaistnieć, każąc nam posłuchać starszych z uważnością, zauważyć, docenić.
Wzruszająca, przejmująca lektura, wsparta w finale rozmową z psycholożką szpitala geriatrycznego. Nie ma wszystko mamy wpływ, czasem choroba, utrata sprawności nie pozwala w pełni korzystać z jesieni życia. Ważne żeby mieć obok kogoś bliskiego, czuć się potrzebnym, znaleźć bądź kontynuować swoje pasje. Pamiętajmy - zarówno o naszych seniorach - jak i o tym, że o dobrą starość trzeba zadbać już dzisiaj. Ja biorę sobie na przyszłość do serca słowa pani Alfredy:
"Najgorzej to usiąść i biadolić. Jak już się klapnie, to koniec. Chodzić, chodzić, chodzić, chodzić. Nie dawać się. A wiele osób siedzi w domach, bo już im się nic nie chce. Tu nie ma pani innego wyjścia, tylko musi się ruszać… Trzeba trzymać fason. I już."
Polecam mocno!