„Miłość pod choinką” to nie pierwsza i z pewnością nie ostatnia powieść od Pauliny, którą przeczytałam.
W swojej najnowszej książce autorka zawarła motyw różnicy wieku (10 lat), samotnego ojca, romansu ze sławną osobą, oraz radzenie sobie ze stratą, a to wszystko przyprószyła zimowym,` świątecznym klimatem. Dodatkowego smaczku dodawała narracja z pewnej osobliwej perspektywy (której wam nie zdradzę) jednak musicie wiedzieć, że wspaniale dopełniała fabułę.
Igor, co tu dużo mówić, był ideałem. W przeszłości spełniał się jako funkcjonariusz ochrony, jednak w momencie choroby żony porzucił życie w Warszawie na koszt spokojnej, rodzinnej miejscowości, dając miłości swojego życia ukojenie w jej ostatnich tygodniach. Sam motyw przeszłości głównego bohatera nie jest jakoś bardzo rozciągnięty, jednak wystarczająco, by pokazać jego uczucia. Igor jest doskonałym ojcem, nastoletnia córka to centrum jego wszechświata, choć bywają też bardziej gorzkie chwile.
Kreacja Agaty również przypadła mi do gustu. Z jednej strony to bardzo popularna aktorka nieustannie korzystająca z pomocy asystentki, jednak ma ona również drugą stronę. Bardziej zagubioną, niedocenioną, bo na płaszczyźnie, w której powinna otrzymywać ogrom wsparcie może liczyć tylko na prośby o przelew i przytyki. Mowa tutaj o rodzinie młodej aktorki.
Los jednak jest dla niej łaskawy. Wypadek sprawia, że kobieta ma możliwość oglądania rodziny, która jest przy sobie we wszystkich momentach: dobrych, złych. Widzi, jak cenne jest wsparcie oraz pomoc. A miłość jest wspaniałym i niespodziewanym bonusem.
Jak zwykle brakło mi epilogu, jednakże wybaczam autorce, bo książka „broni się” bez niego i wypada świetnie.