'' Mój umysł przyspieszył i potknął się, próbując dotrzymać jej kroku ''
Nie przepadam za romansami i ich raczej nie czytuję. Te wszystkie wzdychające kobiety z ,maślanymi oczami tylko mnie irytują . Jednak kiedy takowy '' gatunek literacki ''popełnia Lisa See i opowiada o tym romansie swoim przepięknym językiem, to ja to zawsze chętnie przeczytam. A jeśli w dodatku autorka dołoży do tego szczyptę duchów, zaświatów i chińskich pośmiertnych tabliczek, to ja już jestem kupiona w całości od przysłowiowych stóp do głów . A o czym mowa ?
Mamy oto młodą, szesnastoletnią pannę Peonię, zauroczoną operą o tytule '' Pawilon Peoni ''.Jedyną córkę bogatych rodziców. Niestety może ona tylko oglądać operę i to zza parawanu i wzdychać ciężko że jej taka romantyczna miłość się nie przydarzy, wszak rodzice już wybrali dla niej narzeczonego, którego ona sama pozna dopiero w dniu ślubu .Jednak jak to w życiu czasem się dzieje, los bywa bardzo przewrotny i uwielbia plątać ludziom szyki i gmatwać wytyczone ścieżki. Nie będę wam zdradzać jak co i dlaczego, w każdym razie młodziutka Peonia umiera na '' miłosną chorobę '', dokładnie tak jak bohaterka jej ukochanej opery. Jednak jak się okazuje w chińskiej tradycji i wierzeniach, śmierć to wcale nie koniec. Po śmierci można wieść baaaaardzo urozmaicone '' życie ''. A to jakie ono będzie właściwie zależy głównie od rodziny która została w świecie żywych. Jednak są to zależności, obustronne, ponieważ to jak się żyje tym co zostal...