Opinia na temat książki Mikołaj na zamówienie

Oto bożonarodzynkowe spełnienie męskich fantazji: Gorąca dupeczka, napalony ogier, dosłownie ujęte pieprzenie a całość równie skomplikowana jak konstrukcja gwoździa. Poszukiwacze romansowo-świątecznych klimatów nie mają tu czego szukać.
Znajdą tylko trywialny styl, prostacki język i formę tak prymitywną, że graffiti rodzaju "chędożyć [klub sportowy*]" to popis finezji. Jestem otrzaskana z erotyką i najbardziej dosadne opisy nie robią na mnie wrażenia, ale - szlag jasny - są jakieś granice dobrego smaku. "Mikołaj na zamówienie" ich nie sięga. To wydawniczy koszmarek, obraza dla oczu i zbrodnia na papierze, na którym został wydrukowany. Jeśli ekolodzy zaczną protesty - będą mieć rację. Ale jako adaptacja scenariusza okolicznościowego filmu przyrodniczego - to jest adaptacja okolicznościowego filmu przyrodniczego. Czymkolwiek "Mikołaj na zamówienie" by nie był, jest ... do porzygu. Dorabianie jakiejkolwiek dodatkowej ideologii tego nie zmieni. Nie, nie i jeszcze raz nie. W żadnym wypadku. Mowy nie ma. Nie.

*) wstawić dowolne