Mówiąc, że interpretator wyprawia się po sens nieznany, bynajmniej nie chciałbym twierdzić, że chodzi wyłącznie o taki sens przekazu pisarskiego, który nikomu się dotąd nie uobecnił. Może to być równie dobrze sens ongiś już rozszyfrowany, ale potem zatarty, zapoznany, jak gdyby uśpiony, który trzeba po prostu przywrócić jawie kultury. Cała zaś wyprawa nie przypomina nigdy sielanki, lecz właśnie dramat - w całym tego słowa znaczeniu. Dzieło nie poddaje się łatwo podbojowi, przeciwnie: stawia opór akcjom badacza - wymyka się jego kategoryzacjom i rutynowym pociągnięciom analitycznym, nie daje się dokładnie przyporządkować kontekstom, naprowadza na fałszywe głębie, maskując przy tym prawdziwe. Sprzeciw utworu pociąga za sobą - co zrozumiałe - gwałtowność poczynań interpretatora. Ta wszakże musi być hamowana, gdyż w przeciwnym razie może doprowadzić do zniszczenia tego, co miało być odnalezione. Wskazany jest umiar i cierpliwe - jak powiadają niektórzy - ?wsłuchiwanie się w mowę dzieła".