Nikt dobrze nie wie, czym jest muzyka jako taka - ani jej wybitni twórcy, ani filozofujący na jej temat, ani jej masowi konsumenci. Prób jej "zdefiniowania" mamy wprawdzie wiele, lecz są one niezadowalające. Muzyka wyrasta ponad nie i istnieje wcześniej, w sposób bardziej fundamentalny, niż jakiekolwiek o niej orzekanie. Sądy o wartościach, czy specyficznych jakościach przysługujących poszczególnym utworom muzycznym, nie tworzą jej bytu. Podobnie same zdarzenia dźwiękowe oraz współistniejące z nimi procesy cielesno-zmysłowe uczestniczące w jej postrzeganiu i odbiorze, jakkolwiek dla zaistnienia treści muzycznej wydają się konieczne, są od niej samej czymś odmiennym. Łączą je jednak pewne pokrewieństwa ontyczne zrozumiałe wtedy, kiedy na dzieła muzyczne patrzymy jako na twory egzystencjalnie efemeryczne, potrzebujące zgodnego współdziałania ze sobą elementów pozornie sprzecznych. Byt muzyki konstytuują różnorakie elementy gry, rywalizacji i pokazu, współzawodniczenia i spektaklu, choć zarazem współpracy, wspólnego dążenia do tego samego celu, co twórczość muzyczną upodabnia do nauki oraz czyni przedsięwzięciem, w którym znaczący udział mają czynniki zarówno o charakterze naturalnym jak i kulturowym.