„Litery i liczby wcale się tak bardzo od siebie nie różnią.”
Meg żyje w świecie, który tworzą litery. Kocha szyldy i Nowy Jork, który jest dla niej inspiracją, dzięki której rozwija swoją pasję – pasję do liter, tych napisanych czcionką pochyłą, bezszeryfową, czy też ozdobną… Litery nie mają przed nią tajemnic. Dlatego w tworzeniu zaproszeń ślubnych dla jednej z par, zaszyfrowała w nich pewną informację. Rok później ponownie spotyka Reida – niedoszłego pana młodego, który odczytał zaszyfrowaną wiadomość. Reid z kolei żyje w świecie liczb, które determinują jego rzeczywistość. Czy miłość do liter i liczb można połączyć?
Ta książka to przede wszystkim opowieść o pasji, w tym wypadku pasji do kaligrafii. Główna bohaterka potrafi swoim zapałem zarażać ludzi wokół siebie. Pokazuje im piękno znaków pisanych, ich niecodzienność i magię. Tym samym wciąga Reida do swojego świata. Między tą dwójką tworzy się niecodzienna relacja. Czytając miałam wrażenie, że mają oni swój oderwany świat, tkwią w bańce. Reid i Meg są od siebie tak różni, że aż stają się podobni, zaczynają tworzyć idealny tandem stając się dla siebie inspiracją.
„Między literami” to przepiękna, bardzo subtelna historia miłosna jakiej nie znajdziecie w żadnej dotychczas mi znanej książce. Nigdy jeszcze nie czytałam książki, która kręciłaby się wokół tematu liter. Ba! Nawet nie pomyślałam, że ktoś może być tak zafiksowany na punkcie liter. Nie pomyślałam, że to, co znajduję w pięknie zdobionych kalendarzach, to czyjaś inspiracja, praca, którą stworzył, aby cieszyła moje oko. Niestety na co dzień nie zastanawiamy się nad takimi sprawami, nad twórcami naszej codzienności. A szkoda, bo może wtedy docenilibyśmy te małe elementy, które składają się na jej piękno.
@wydawnictwo słowne wydaje książki, które mam wrażenie trafiają do duszy czytelnika. Tak było z historią #mojadrogaemmieblu czy też #jakzawszewgrudniu i #12randeknagwiazdkę. Dołącza dziś do nich m#iędzyliterami. Nazwę tę moją półkę #słownesubtelnie i będę kolekcjonowała kolejne tytuły ☹