Z trzygodzinnym opóźnieniem, o godzinie dziewiątej rano, skazańców wyprowadzono z cel i zawieziono ciężarówkami na strzelnicę sportową, w Weronie. Posadzono ich na krzesłach i przywiązano do oparć. Być może mniej stanowczy ton odpowiedzi Wolffa mógłby skłonić szefa Włoskiej Republiki Socjalnej do jakiegoś humanitarnego kroku i postąpienia wbrew wyraźnej woli Hitlera. Wolff jednak nie chciał uczynić dla skazanych czegokolwiek, choć wszyscy rozstrzelani tego ranka mężczyźni stracili życie za czyn, jaki Wolff sam popełni ponad rok później - za wypowiedzenie posłuszeństwa szefowi państwa i działanie zmierzające do przerwania beznadziejnej wojny. Wolff również podejmie ryzyko mogące w przypadku niepowodzenia zaprowadzić go przed pluton egzekucyjny, ale okaże się, iż szczęście (a może tylko wyrachowanie?) sprzyjać mu będzie bardziej, niż zdrajcom sprawy faszyzmu we Włoszech...