Fragment: "Henryś i Joasia, uczęszczali do bezpłatnej szkółki i zostawali tam od ósmej godziny z rana aż do południa, reszta dnia schodziła na żebrance. Mała Ludwisia, trzecia siostrzyczka, nie uczęszczała jeszcze z nimi do szkoły, przez cały dzień włóczyła się po ulicach i żebrała, chodząc od jednego domu do drugiego. Najmłodszy dzieciaczek, biedny robak, złożony w nędznej kołysce, pod brudną pościółką, od czasu do czasu krzyczał głosem serce rozdzierającym. Najczęściej gruby smoktczek zrobiony ze starego jakiegoś gałganka i napełniony czarnym skisłym chlebem, tkwił w ustach dzieciny; stanowiło to całe jego pożywienie. Przy małem niebożątku, przez cały boży dzionek siedziała sama jedna trzechletnia siostrzyczka. Skulona siedziała ona zazwyczaj na jednym rogu siennika, który zarazem służył jako jedyne posłanie czworga starszych dzieci. Gdy czasem zimno za bardzo Lud wisi dokuczało, chowała się W siennik i tak jak jakie biedne psiątko, zagrzebywała się w słomie nawpół zgniłej."