Świętej pamięci Jose Saramago opowiada o swoim życiu bez większego planu, ale przypomina najważniejsze epizody czy nauczki z własnej historii dzieciństwa, czy dorastania. Napisane prostym, ale trafnym piórem o korzeniach rodzinnych, stłuczonym kolanie czy bliźnie na ciele, którą zatrzymał na stałe. Długimi fragmentami przywodzi na myśl anegdotki, pikantne szczegóły i bolesne rozczarowania światem. Jako dyslektyk, który miał matkę analfabetkę (do końca swych dni), to niesamowite, że stał się szanowanym pisarzem, którego znają z politycznej strefy komentatorskiej.
,,Niektórzy ludzie, z całą powagą i powołując się na cytaty z klasyków, twierdzą, że krajobraz jest stanem ducha, co po prostu znaczyłoby, że wrażenia wywoływane przez krajobraz zależą od wahań nastroju i dobrego lub złego humoru w danym momencie. Nie ośmielam się tego kwestionować. Zgodnie z tą teorią należałoby sądzić, że stany ducha są właściwością wyłącznie ludzi dojrzałych, umiejących, lepiej lub gorzej, posługiwać się poważnymi pojęciami, które służą definiowaniu tychże stanów i ich drobiazgowej analizie''.
Portugalski prozaik nie obawia się mówić o swoich lękach przed psami czy o fascynacji końmi. O tym, jak był zdolnym uczniem i potrafił zająć miejsce jakiegoś prymusa w szkole. Saramago jawi się jako szczery gawędziarz, czasem nie skąpi delikatnej krytyki w stronę bliskich, opowiada o traumach, o sukcesach literackich, o Lizbonie, jak bieda i kiepski dostęp do prasy był powsze...