Tak jak i okładka jest brutalnie szczera, tak i wewnątrz otrzymacie powieść takiej treści. Kiedyś nikt nie wstydził się swojego wyglądu. To jak wyglądaliśmy było naszą historią, opowieścią naszego ciała, które potrafiło wiele wycierpieć. Teraz tą historię się ukrywa, a nawet poprawia, jakby zacierając to, kim jesteśmy. To wielka szkoda, bo w ten sposób sami siebie ograniczamy. Inni nie lubią nas, tylko to, kogo za fasadą maski zwanej fluidem przedstawiamy. Właśnie tak odbieram jej okładkę i czułam potrzebę, by wam o tym napisać.
,,Nie bardzo rozumiała, dlaczego zmieniła swoje nastawienie do nieznajomego. Może sprawił to wyraz zagubienia malujący się na jego twarzy, a może wyjątkowo smutne oczy?"
Można by rzec, że książka jest po części opowieścią fantastyczną, a po części wartościowym poradnikiem kulinarnym. Nasza postać spotka tutaj nietuzinkowego mężczyznę, który w pewien sposób udowodni jej, że jedzenie, cały świat plus ludzkość są namalowane. Pokaże jej przykłady w których ona sama ujrzy, że to, co potencjalnie brała za żywność, tak naprawdę nią nie jest. Ludzie by tanim kosztem przygotować potrawy, skupili się na emulgatorach, barwnikach i kwasach z dodatkiem żółtka jajka również w proszku. Tym samym nawet zwykły makaron nim nie jest, a tym bardziej danie mięsne, gdzie zwierzę było hodowane na paszy, a nie naturalnym karmieniu. To oczywiście jedynie drobny wątek, który zapoczątkował niesamowicie mądrą i zabawną książkę. Czyta się ją w głębokim napi...