Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz łowiłem ryby... Pewnie ponad 40 lat temu, z Tatą gdzieś pod Skorzęcinem. Chyba, że liczyć epizod, gdy w wieku kilku lat machając wędką Dziadka wbiłem mu haczyk w brodę. Raczej nie był zadowolony :D... Obecnie wyjazdy na ryby są coraz rzadsze... Czas by się może i znalazł... Ale polityka i składki w PZW to jest jakiś śmiech na sali...
Ale nie o tym... Książka Dariusza Duszy to taki poradnik, nie-poradnik, gdzie przemyślenia o sprzęcie, łowiskach, przyrodzie, sąsiadach - wędkarzach przeplatane są przygodami z życia Autora i jego znajomych. Czyta się je bardzo ciekawie, sięgając do własnej pamięci i wyszukując podobne zdarzenia. Oczywiście, gdzieżby mi tam do umiejętności i ilości przygód Autora, ja człek spokojny, zawsze wolałem okupować jedno miejsce ze spławikiem niż latać po krzakach i tracić woblery czy gumy (ja z Poznania ;) ). Wszystko okraszone bardzo ładnymi, kolorowymi zdjęciami.
A problemy wędkarzy początków XXI wieku? Ot, takie same jak dziś... Coraz mniej ryb, melioracja rzek i innych wód płynących... No i śmieci... Wszędzie śmieci... Worki po zanętach, pudełka po białych robakach czy dendrobenie. O puszce po Specjalu nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość.
Problem z utrzymaniem czystości w łowisku Autor dobrze skwitował. "Wygląd naszych łowisk jest niestety, dokładnym odzwierciedleniem poziomu naszego wędkarstwa. I tyle".
"Łowić z Duszą i z głową" to książka wydana 22 lata temu... Najlepiej podsumowuje ją jedn...