Pewna wróżka przepowiada pewnej egzaltowanej Amerykance, że w błękitnej sypialni w złocistym zamku spotka swoje przeznaczenie. Jak głosi fama, w rzeczonej sypialni onegdaj spędziła noc Elżbieta I. Pani starsza mdleje z wrażenia, zabytkowa ruina się sypie, młoda dziedziczka robi co może, by ratować... Wmanewrowany w mistyfikację ukochany syn pani Martin naciąga archaiczny przyodziewek kreując się na angielskiego lorda. Właściwy lord łajdaczy się gdzieś, w Tunezji.
Stareńki ten romans czytany obecnie jest jak podróż w czasie, gdzie romans faktycznie był romansem, z oszczędnie dawkowanym życiem intymnym. Prosty w formie, oparty na solidnej konstrukcji, cieszy oko stylem i galerią przekonujących postaci. Odkurzyłam tę bajkę dla dużych dziewczynek z przyjemnością i rozrzewnieniem, wspominając klimat poczciwych lecz jakże urokliwych poczytadeł. Dziś tak pisanych romansów już nie ma.