Gdybyś miał moc? O, gdybym miał moc, to wskrzesiłbym kilku moich starszych kolegów. I...? I Icka, syna Srula, którego żandarm prowadził na sznurku tarnobrzeską Pohulanką. I Icek klękał przed nim, i płakat, ale i tak ta gruba świnia go zastrzeliła. To grzech tak mówić o człowieku: świnia. Dobrze, ten człowiek go zastrzelił. I co powiedziałbyś lekowi? Gdybym miał moc? No, powiedziałbym Icek, nie bój się, to ja, chodź, ten człowiek już umarł, należał do Związku Wypędzonych, miał sklep z fajkami i w parku karmił białym chlebem kaczki. Dlaczego mówiłbyś lekowi o tym chlebie i kaczkach? Bo Icek takiego chleba nigdy nie jadł i chciałby z pewnością spróbować. Jesteś dobrym chłopcem. Byłem jeszcze lepszy, ale zaraz po urodzeniu zamienili mnie w szpitalu. To bardzo wysilony dowcip, zaraz dostaniesz smyczkiem po łapie. Dobrego to się nie nauczysz, a do złego ciągniesz jak mucha do miodu. Przyrzekam poprawę. I czy mogę już iść? Gdzie znowu chcesz iść?!