Julia Gambrot debiutowała w roku 2019 książką „Różany eter”. To powieść, której akcja toczy się na przełomie XIX / XX wieku, a wątki obyczajowe, tajemnica, morderstwo i medycyna tworzą zgrabną, czarującą całość. Rok później ukazała się kontynuacja historii pt. „Liliowe opium”. Niestety tom drugi już nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia. Oczywiście wymienione wątki również zajmują tu sporo miejsca, tło historyczne jest oddane rzetelnie, nienachalnie i całkiem zgrabnie, a pewna zagadka zmarłego brata bohaterki frapuje i ciekawi. Morderstwa jednak przyćmione są tu przez główną bohaterkę, która całość przedstawia w narracji pierwszoosobowej. Nie spodobała mi się ta postać – to przyjaciółka Róży, której głos czytelnicy znają z „Różanego eteru”. Lilia, narratorka „Liliowego opium” wydała mi się postacią dosyć irytującą, która siebie przedkłada przed innych i wdaje się w naiwne romanse, co mocno rzutowało mi na odbiór całej powieści. Chciałabym by autorka napisała coś bliższego jej debiutowi, gdzie wszystkie wątki były ładnie wyważone. „Liliowe opium” nie było złe, ale nie mogę też powiedzieć, że było dobre. Niezłe, ale nie całkiem tego oczekiwałam. Myślę, że książka może się bardziej spodobać tym, którzy lubią powieści romansowe osadzone w dawnych epokach.