Lekturę zacząłem od "o mężczyźnie", i faktycznie - trochę o męskiej seksualności można poczytać, coś się dowiedzieć, w czymś się upewnić - ogólnie bez rewolucji czy nadmiernego odkrywania Ameryki, ale też swój wiek mam i siebie znam ;). Z kilkoma "schematami" jednak się nie zgadzam, coż - co człowiek to opinia.
Natomiast "o kobiecie" to chyba próba napisania Wisłockiej na nowo. Nie jest to część o kobiecej seksualności, tylko luźna rozmowa ze znanym specjalistą (czego absolutnie nie podważam w zakresie autorytetu Pana Starowicza), jednakże rozmowę prowadzi chyba kobieta, i bardziej zeszło na związki, rodzinę, zdrady, problemy związkowe pacjentów Pana Doktora i macierzyństwo. O seksie to tam niewiele. Więc co do tej części - rozczarowanie.
Ogólnie poczytać można, ale lepiej z biblioteki ;)
P.S. Trochę jednak niefajnie, jeżeli w książce w jednym miejscy Pan Starowicz pisze, że nie ma czegoś takiego jak potrzeba "wyszumienia się" dla mężczyzny, jeżeli jakiś był to już taki będzie niezależnie od miłości - by potem napisać, że facet musi się wyszumieć...