Dopóki nie znałam miledi bliżej, sądziłam że jej życie było tylko ciągłym pasmem wesołości i wypoczynku; lecz pod tym względem miledi wcale nie była podobna do innych znakomitych osób: nie próżnowała. Najprzód doglądała rządcy, który miał w swoim zawiadywaniu obszerną majętność Henbiory. Ten majątek zdaje się był w zastawie, pieniądze zaś stąd wzięte były użyte na ulepszenie gospodarstwa w szkockich włościach nieboszczyka lorda.
Miledi koniecznie chciała spłacić dług przed śmiercią, i swój dziedziczny majątek zostawić zupełnie czystym swojemu synowi, dzisiejszemu hrabiemu. Jak mi się zdaje, w jej oczach miało większą wagę to, że jej syn był spadkobiercą familii Henbiory (chociaż po kądzieli), aniżeli że był lordem Ledlou, z sześcioma, czy więcej, innymi mniejszymi tytułami. [fragment]