„Moja praca przypomina operację ‒ mówi kurator T. ‒ w której chirurg zaszywa świeżo otwartą ranę, nie usunąwszy nowotworu”. W biurokratycznej machinie tytułowy bohater jest tylko bezimiennym trybem, rozgoryczonym pracownikiem opieki społecznej, który w ramach urzędniczej służby uczestniczy w życiu swoich podopiecznych, postaci często tragicznych, niekiedy odstręczających, a bywa, że i komicznych.
Oscylujący między chłodnym obiektywizmem a fantasmagorią kurator przygląda się człowiekowi z jego eskapistycznymi odruchami, a także społeczeństwu, nazbyt chętnie dzielącemu jednostki na „lepsze” i „gorsze”, „zdrowe” i „niepełnowartościowe”. Niemniej nawet tam, w bezdusznym urzędzie i w rzeczywistości zdominowanej przez pragmatyczność i materializm, dochodzi do głosu ludzka solidarność.
Karolina Wilamowska