Krytyka w takim rozumieniu byłaby działaniem wywrotowym, polegałaby na wprowadzeniu nieoczywistości w pole widocznego, niejasności w pole zrozumiałego, wiązała się z komplikowaniem tego, co powinno być zwyczajne i proste. W tym też sensie byłaby czymś aspołecznym, tak jak „aspołeczne” jest czytanie pod ławką Niziurskiego na nudnej lekcji. A czy ktoś zna przyjemniejsze lektury? I niech już będzie, że ta przyjemność jest przyprawiona ociupinką perwersji. Tak, żeby zupa była smaczniejsza".
„W tezie mówiącej o braku znaczenia współczesnej krytyki literackiej spróbujmy się dopatrzyć nie apokaliptycznej diagnozy, lecz projektu. Innymi słowy, opowiadałbym się za krytyką, jaka odmawia sobie prawa do znaczenia, relatywizuje to znaczenie, ale po to, by uczynić z niego stawkę gry. Chodzi o intelektualną dywersję, która przy założeniu, iż nie ma innego znaczenia jak tylko społeczne, skupiałaby się na nieustannym problematyzowaniu sensu, próbach jego destabilizowania, dekontekstualizacji, przemieszczania. Krytyka w takim rozumieniu byłaby działaniem wywrotowym, polegałaby na wprowadzeniu nieoczywistości w pole widocznego, niejasności w pole zrozumiałego, wiązała się z komplikowaniem tego, co powinno być zwyczajne i proste. W tym też sensie byłaby czymś aspołecznym, tak jak „aspołeczne” jest czytanie pod ławką Niziurskiego na nudnej lekcji. A czy ktoś zna przyjemniejsze lektury? I niech już będzie, że ta przyjemność jest przyprawiona ociupinką perwersji. Tak, żeby zupa była smaczniejsza".
Krzysztof Uniłowski