Gdzie można poczuć się jak Sean Connery?
Tradycja: chińska, indyjska czy malajska?
Gdzie zjeść „Michaela Jacksona”?
Kurtka, ale rękawami do przodu?
Kuala Lumpur, czyli nowe spojrzenie na Malezję.
Podczas wyjazdu z Pascalem zjesz putu putu w mamaku.
Kilka razy wybrałam się na tzw. Open House z okazji święta Hari Raya (wieńczącego ramadan). W okresie świątecznym mieszkańcy często zostawiają otwarte bramy i drzwi, a na płotach – żółto-zielone dekoracje. Zapraszają do swych domów znajomych i rodzinę. Przypadkowi przechodnie są także mile witani i częstowani tradycyjnymi daniami: mięsem w aromatycznym, kokosowym sosie rendang czy ryżem ketupat zawiniętym w liście palmowe. Czas ramadanu najlepiej chyba zaobserwować w dzielnicy Kampong Baru – większość domków udekorowano lampkami, wieczorami otwarty jest tu ogromny uliczny targ z jedzeniem na wynos. Można je zacząć konsumować dopiero po usłyszeniu pierwszych wersów wieczornej modlitwy (ok. 19.30). Nie ma tu oczywiście alkoholu, ale napoje z kolorowymi galaretkami czy z syropami w neonowych kolorach stanowią całkiem niezłą alternatywę dla koktajlu czy piwa.
Zuzanna Chmielewska, blogerka, kilka lat mieszkała w Kuala Lumpur