Miałam nadzieję, że za sprawą pióra Renaty Czarneckiej zaobserwuję przeobrażenie się młodej dumnej i pewnej siebie dziewczyny w zgorzkniałą kobietę na tle epoki. Zapewne tak musiało być, skoro od początku będąc zauroczoną swoim mężem, przeżywa dotkliwy zawód z powodu braku wzajemności i jakiegokolwiek wsparcia z jego strony. Zasadniczo książę Mediolanu jest nim tylko z nazwy, a wszelkie decyzje należą do jego stryja Ludwika, co również wnosi wiele nieporozumień i chłodu do życia małżonków. Książęca para co tylko pojawia się w Mediolanie na oficjalne zaproszenie jest czym prędzej oddalana do Pawii, a ich życie będąc naznaczone wszechwładzą Ludwika zdecydowanego stać na straży księstwa mediolańskiego nie wróżyło szczęścia. Zatem tematem powieści jest zmaganie się księżnej z przeciwnościami narzucanymi głownie przez władnego wuja i odrzuceniem ze strony męża. Ta kobieta toczy walkę o to, co jej się prawnie należy, a w sposób impertynencki odmawia. Jednakże bardziej to dzieje alkowy niż rzut na państwo rozdrobnione na księstwa. Nie znając włoskiej polityki, celów jakie przyświecały ich patronom pod koniec XV wieku byłam szczególnie zainteresowana zagrywkami ludzi władzy. Na tym polu spotkało mnie ogromne rozczarowanie. Same dzieje Izabeli mogę przyrównać do treści romansów historycznych. Nie odczułam tu przewagi sytuacji, iż mam do czynienia z prawdziwą księżną i innymi realnymi postaciami. Wątek została poprowadzony tak, iż widzimy głownie zabiegi Izabeli o mężowską atencj...