Z przedmowy.
„Od tłumacza:
Na hasło Machiavelli odzew jest powszechny: „Książę". Nie oznacza to jednak, że traktat o sztuce zdobywania i utrzymywania władzy, choć nie tylko, jest powszechnie znany. Znamy go częściej z tytułu i szkolnych wypisów, a z Niccolo Machiavellim prócz „Księcia" kojarzymy niezbyt pochlebną etykietę propagatora dążenia do celu po przysłowiowych, a i dosłownie, trupach. Nie ważąc się nawet rozstrzygać, czy zasady takie wynikłe z zapatrywań autora, czy też autor oddał w „Księciu" wizerunek ludzi i polityki jego czasów i miejsc - przyznajmy, w większości mamy o „Il principe" pojęcie dosyć mgliste. Co tłumacz nowego przekładu może powiedzieć o „Księciu” współczesnym słuchaczom? To choćby, że kto się odważy sięgnąć po tę lekturę, zależnie od doświadczenia, przekona się lub utwierdzi w swoim sądzie, że opisane metody, choć wyłożone przed 500 laty, są praktykowane z mniejszym lub większym powodzeniem także współcześnie, aczkolwiek sztylety się dzisiaj zwirtualizowały, a truciznę zastąpiła, powiedzmy, śmierć medialna. Niestety, albo na szczęście, cele podstawowe w zasadzie się nie zmieniły … pochwała skutecznych sposobów działania w polityce, w biznesie, w życiu jest stała…”.
Nic dodać, nic ująć. Nie na darmo „Książę" jest uznawany za jedną z najważniejszych prac w historii filozofii politycznej.
Odważyłam się sięgnąć po „Księcia”, choć nigdy nie połknęłam filozoficznego bakcyla i trochę się obawiałam języka. Ale nie było tak...