Ktoś wreszcie musi zaprowadzić porządek w tym brudnym mieście.
Personville nie bez powodu zwane było Poisonville. Niegdyś miasteczkiem trząsł Elihu Willsson, ale ten bezlitosny przedsiębiorca popełnił kilka błędów. Postanowił stłumić strajk górników z pomocą nieuczciwych typków, a oni w nagrodę objęli sobie Personville w posiadanie. Struktury przestępcze w mieście rozrosły się, a stary Willsson miał już niewiele do powiedzenia, co oczywiście nie za bardzo mu się podobało. Jego syn prawdopodobnie postanowił zacząć działać, zatrudnił detektywa z Kontynentalnej Agencji Detektywistycznej, jednak zanim ten zdążył się z nim spotkać i omówić zlecenie, młody Willsson został zamordowany. Detektyw postanawia jednak zająć się sprawami Poisonville, a jego działania doprowadzą do krwawych żniw. I to dosłownie.
Czasy, w których gangsterzy mieli w posiadaniu całe miasta, a ich porachunki wyglądały jak rzeź, wydają mi się bardzo odległe i trudne do wyobrażenia. Może dlatego cała ta historia wydała mi się tak nieprawdopodobna. Trup ściele się tak gęsto, że nie ma gdzie stopy postawić, a główny bohater bez mrugnięcia okiem napuszcza jedną bandę na drugą, unikając przy tym jakichkolwiek większych problemów. Dobry kryminał, ale po takim klasyku spodziewałam się większego wow.