Ponownie przenosimy się do Green Creek ale tym razem po to aby poznać historię Gordo Livingstona czyli wiedźmy rodziny Benettow. Nie powiem że ten wątek nie zaciekawił mnie już na etapie Wilczej pieśni bo bym skłamała aczkolwiek nie wstrząsnął mną tak jak pierwszy tom.
Gordo to mężczyzna, o którym możemy dowiedzieć się wiele ponieważ przed wydarzeniami z teraźniejszości przenosimy się do przeszłości by poznać jego pełną historię. Tam dowiadujemy się jak porzucenie przez watahę Benettów wpłynęło na jego dalsze losy. Co go zmotywowało do założenia warsztatu samochodowego i opieki na Oxem.
I fajnie było wrócić do tej historii, szczególnie do momentu teraźniejszego ale ta książka nie trafiła do mnie na takim poziomie emocjonalnym jak pierwszy tom. Tam miałam dreszcze, tutaj po prostu poznawałam losy kolejnych bohaterów i może to dlatego że Gordo był dorosłym, irytującym mężczyzną, którym miałam ochotę wstrząsnąć. Podobało mi się jednak jak otwierał się ponownie, jak powoli pozwalał odbudować Markowi zaufanie. Czułam te emocje jednak liczyłam na więcej.
Zawarte motywy w tej książce to coś pięknego, motyw odnalezionej rodziny, drugiej szansy, motyw miłości pomiędzy dwoma mężczyznami. To dzięki nim tak mnie ciągnęło do kolejnego tomu. I wiecie ten tom przez te wspomnienia wcale nie był spokojniejszy, niebezpieczeństwo nadal czekało na rodzinę Benettów, zwiastuje to również końcówka która jest świetnym wprowadzeniem do kolejnej historię jaką zaserwuje nam autor. Ja chętnie sięgnę po kolejny tom serii, a czy Wy się skusicie by zacząć czytać tę serię?