Sawicki jest emocjonalnym chuliganem. Na wzór Geneta szuka człowieczeństwa i piękna w rynsztoku. Tapla się w najgorszej brei. Zwiedza najbardziej podejrzane zakamarki mózgu. Nieustannie konfrontuje wszystko ze wszystkim. Nie jest to jednak tania rozróba. Konsekwencja jest i owszem, a to wygląda już na metodę.
Bohater tych wierszy żyje „tu i teraz”, czyli w całkiem wiarygodnej iluzji. Codziennie odbywa eskapady do (nie)ludzkiego świata, za którym tęskni. Sentymentalizm tych podróży jest podejrzany, bowiem poeta z niepokojem spogląda na własne rewindykacje. Jest również i symboliczny, bo ocalając to, co było, formułuje „wieczną” przyszłość. Pustkę tu się zagaduje i wypełnia surogatem transcendencji.
Jest szalona wyobraźnia, zaskakujące metafory oraz niebywałe przerzutnie. Dawno nie czytałem wierszy, w których erotyczne napięcie, potrzeba kobiecego ciała, byłyby tak sugestywne i niebanalne. Nie ma tu hedonizmu, nie ma ekstazy bez wartościowej relacji - ta tworzy się poprzez transgresję. W gruncie rzeczy Sawickiemu o trwałość uczucia w tym wszystkim chodzi, a to najcięższa zbrodnia, jaką można popełnić w świecie kruchej wieczności.
Konrad Wojtyła