Chociaż książka "Król Warmii i Saturna" na pozór wydaje się maleńka, to jej lektura nie jest zbyt lekka. Autorka wprowadzając chaotyczne wpisy zmusza czytelnika do refleksji.
Skromna objętość zawiera mnóstwo treści, ważnej treści. Mała, lecz bardzo ważka pozycja, nie tylko dla Warmiaków. Myślę, że powinniśmy mieć możliwość poznania wszystkich mniejszości zamieszkujących nasz kraj. U nas znamy w zasadzie tylko Ślązaków i Kaszubów, ewentualnie jeszcze Górali i Kurpiów. Warmię i Mazury traktuje się jako pruskie tereny, o typowo wypoczynkowym przeznaczeniu, bo tam tylko jeziora i lasy. Wielu nie zna historii tych ziem.
Chociaż ja pochodzę z Bieszczad, ale mieszkam na Mazurach już tyle lat, że jestem tu u siebie. Do Olsztyna, stolicy Warmii mam blisko, bo mieszkam niemal na granicy Mazur i Warmii. Czytając tę książkę, przypomniałam sobie wiele słów i powiedzonek, które kiedyś w dzieciństwie częściej używałam. A nawet myślałam, że to gwara mazurska...
Joanna Wilengowska opowiadając o swoim ojcu, chce sama zrozumieć czym Warmia jako mała ojczyzna, jest dla niej, a czym dla ojca. Ojciec jej to tytułowy Król Warmii i Saturna, Strażnik Mitów i Pieczęci, oraz Gbur z Gburów pochodzący ze Stawigudy.