Autor zastanawia się nad tym, czy istnieją jeszcze w jego czasach jakieś możliwe historie. Czytelnicy wymagają tylko zwierzeń, skandali albo rozpraw o własnej psychice autora. Literatura nie polega na tym, twierdził Duerrenmatt, aby własne wnętrze wymiatać na zewnątrz. Chce on raczej stać krok za fabułą, nie jest jednak do końca pewien, czy to jest możliwe. W końcu wnioskuje, iż żyje w świecie pełnym usterek i kraks. Bez względu na to, jaki jest postęp techniczny, i tak owe kraksy będą się zdarzać. I tak długo, jak one będą istniały, będą również możliwe historie.