Bardzo podobał mi się styl, był taki poetycki, co uderzyło już we mnie na samym początku. Jednak... Nie jestem pewna czy ją zrozumiałam. Podobała mi się, naprawdę, świetnie mi się to czytało, ślicznie napisana, jak już po to sięgnęłam to nie mogłam odłożyć - trzy podejścia i koniec, ale po jej zamknięciu nie pozostały we mnie jakieś głębsze emocje.
To opowieść o... no właśnie sama nie wiem... o relacjach międzyludzkich, między mężczyzną, a kobietą. W zasadzie po prostu o życiu, o jego kruchości, o ludziach o różnych charakterach, a przy okazji z urokliwym miejscem w tle. Przynajmniej ja to tak odebrałam, lecz mam wrażenie, że mogłam nie wyłapać puenty, która nie jest oczywista. A może jej nie ma i każdy wyciągnie z niej to czego potrzebuje? Byliśmy po prostu obserwatorami przypadkowej historii, która mogła nas czegoś nauczyć? Widzimy przemijanie, błądzenie, rozterki i ból, ale i radość z chwil, uświadamiamy sobie, że niektóre rzeczy po prostu się dzieją, bez powodu. Po prostu życie.
Główni bohaterowie to Tokijczyk oraz lokalna gejsza, na których całkowicie skupił się autor, ale dość istotną postacią, acz przedstawioną z umiarem jest młoda dziewczyna, która urzekła głównego bohatera. Fabula skupia się na relacjach między nimi. Autor wplatał ciekawe opisy i przemyślenia mężczyzny.
Interpretuję ją na swój sposób, mimo niepewności czy prawidłowo. Niespieszna i piękna.
Nie da mi to spokoju, wysiłek jaki ta książka...