Każdy złoty wiek kiedyś się kończy. Przynajmniej od początku lat osiemdziesiątych Ameryka żyła w przekonaniu, że może bez umiaru szastać pieniędzmi, odkładając spłatę długów na później. Nie zrobiło to dobrze ani jej polityce wewnętrznej, ani zagranicznej. Waszyngton stał się arogancki, leniwy i bezmyślny. Nie musiał dokonywać strategicznych wyborów; mógł mieć wszystko na raz. Beztrosko popełniał więc fatalne gafy, budził gniew całego świata, marnował surowce, prowadził bezsensowne wojny. Błędy były bez znaczenia. Właśnie nadchodzi kres tej szalonej jazdy.