Kobold składa się z dwóch komplementarnych wobec siebie części, których tytuły nawiązują do dwóch żywiołów: wody i ognia. To czytelnik decyduje, który z żywiołów wprowadzi go w przedstawione w powieści historie: tę małą, rodzinną, i tę wielką, europejską. Za pomocą subtelnych, a przy tym niezwykle mocno oddziałujących obrazów i metafor Radka Denemarková pokazuje, że obie historie są właściwie historiami przemocy.
Część O wodzie rozpoczyna się kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej, kiedy zbiorowe szaleństwo, jakim jest kult siły i władzy, zbliża się do zenitu. Uosobieniem tych opętańczych tendencji jest Michael Kobold, charyzmatyczny i lubiany przez wszystkich młody mężczyzna, który traktuje ludzi jak przedmioty, a przedmioty jak ludzi. Jego żoną zostaje siedemnastoletnią Hella, piękna i ambitna dziewczyna z dobrej żydowskiej rodziny. Choć dzięki kontaktom Kobolda udaje jej się uniknąć obozu koncentracyjnego, w istocie skazuje się na równie przerażający los: na ciągłe poniżenie, głód i przemoc. Daje się zniewolić sile Kobolda i swojej niepojętej miłości do niego. Jedyną ucieczką z tego zaczarowanego kręgu są słowa w dziwnym języku, które Hella w tajemnicy kaligrafuje na opakowaniach po mące i cukrze.
Główną bohaterką części O ogniu (rozgrywającej się współcześnie) jest Justyna, nieślubna córka Kobolda. Justyna to kolejna przedstawicielka „dobrych, a więc słabych”. Żyje w skrajnej biedzie wraz z dziewięciorgiem swoich dzieci, które kocha bezgranicznie. Jej egzystencja to właściwie nieustanna walka o przetrwanie: o dach nad głową, o jedzenie, o ubrania, a nade wszystko – o prawa rodzicielskie, które opieka społeczna chce jej odebrać. Jej jedynym sprzymierzeńcem jest samotny niepełnosprawny pracownik zakładu pogrzebowego – człowiek o odstręczającym wyglądzie i niepokojących zwyczajach. Tragiczne (w całym tego słowa znaczeniu) nieporozumienie sprawia jednak, że historia tych dwojga potoczy się zupełnie inaczej, niżby można przypuszczać…
Narracja Kobolda prowadzona jest achronologicznie i nieco kapryśnie; każdy kolejny fragment oświetla te poprzednie, odsłaniając zarazem pewne powiązania pomiędzy postaciami i historiami z obu części. Język Denemarkovej – nasycony, gęsty od metafor – prowadzi czytelnika przez meandry opowieści, która mimo swej pozornej dziwaczności stopniowo staje się coraz bardziej rozpoznawalna i bliska. Opowieść ta dobitnie pokazuje, że pewne mechanizmy nie zmieniają się od stuleci i że zło pozostaje złem niezależnie od skali.