Z wykształcenia jestem etnologiem. Od początku studiów wiedziałam, że to wykształcenie można sobie pod pociąg pospieszny podłożyć. No chyba, że się jest Bozidarem Jezernikiem.
Te studia dają umiejętność szukania. Wyszukiwania różnych źródeł i czerpania z nich tego, co tam jest i tego, co ukryte. Etnolog musi umieć kojarzyć fakty, wyciągać wnioski i posiadać umiejętność przelewania myśli na papier. Efektem pracy etnologa i socjologa (bo często te 2 "zawody" idą w parze) najczęściej są artykuły na dany temat. Krótkie, ale przesycone treścią. Rzadko trafiają się monografie, bo to wymaga ogromnego wysiłku i poszukiwania w źródłach różnorodnych.
Lubię monografie, bo pokazują dany temat na przestrzeni wieków i w kontekście różnych wydarzeń (rozstrzelanych czasowo i geograficznie). Monografia kawy, bo tym właśnie jest ta książka, jest nieprawdopodobną podróżą przez historię i świat w poszukiwaniu kawy. Skąd się wziął napój, którego - podobnie jak pan Makłowicz - hektolitry wypiłam podczas czytania. Jak ją podawano, a jak podaje się dziś. Kto odkrył kawę, jak parzyć ją po turecku, a jak po grecku. Dlaczego kawa rozpuszczalna nie jest, w kręgach smakoszów, uważana za kawę? Gdzie powstały pierwsze kawiarnie i dlaczego zakazywano spożywania kawy? Na te i inne pytania odpowiada autor w tej fascynującej monografii bodaj najpopularniejszego napoju na świecie...
Nieprawdopodobna wręcz ilość faktów i anegdot sprawia, ze książkę czyta się długo. Niejednokrotnie trze...