No dobrze, ta książka sprawiła, że mam mętlik sprzecznych uczuć w głowie. Od momentu, kiedy akcja wreszcie zaczęła ruszać z kopyta bardzo mi się podobała i zakończenie sprawiło, że nie mogę teraz doczekać się kolejnej części.
Z drugiej jednak strony, pozostaje kilka kwestii, które mocno zaburzają odbiór całości.
Zacznę od tego, że denerwuje mnie główna bohaterka, która ma niby 20 parę lat, a zachowuje się jak 13-15 latka w kwestii scen łóżkowych i międzyludzkich. Do tego dużo klnie i to ma być niby takie dojrzałe. Nie przeszkadzałoby mi to, bo znam wiele książek, gdzie pojawiają się przekleństwa, ale tutaj wydaje się to jakieś wymuszone. Chwilami mam wrażenie, że jest to jakaś wariacja na temat Zmierzchu - dziewczyna nie może zdecydować się, którego faceta kocha bardziej, a jednocześnie ma osobowość niczym Lizbeth Salander z Millenium.
Pozostając w temacie Apopi, jeśli czuje się niewygodnie w sytuacji kiedy koleś się do niej dobiera, to czemu na to pozwala? Co to za patologia? Tutaj wiele do powiedzenia miałyby osoby szczególnie wrażliwe w kwestiach tzw. kultury gwałtu i #metoo.
Jeszcze o scenach łóżkowych, Apopi zachowuje się i myśli jak osoba, która nie uprawiała nigdy seksu, a jest wspomniane, że miała wcześniej jakiś partnerów, a nie że to jej pierwszy raz. Opis sceny łóżkowej jest poplątaniem nastoletniej fantazji ze zgodą na seks bez zgody. Niekomfortowo mi się to czytało pod względem moralnym. Autorka opisuje tę scenę, jakby Apopi nie rozumiała, co się dzieje, kiedy jej partner przystępuje do seksu oralnego... Litości!
Ogólnie obie części tej serii przypominają szkic czegoś lepszego. Przydałby się tu jakiś wątek ruchu oporu ludzi wobec elfów czy coś (oh, wait... zakończenie książki coś tam nieśmiało zaczęło ten wątek?). Wtedy zachowania Sheuta miałyby więcej sensu i może więcej byłoby działania, a nie siedzenia w chacie itp.
Co do bohaterów jeszcze, nazywanie postaci po kolorze włosów/oczu, chociaż oni mają imiona wydaje mi się takie jakieś... drętwe. Coś, co jest całkiem w porządku na etapie szkicu powieści, na etapie wydanej książki jest już bardzo nie ok. Jakby było to sporadycznie to w porządku, ale Apopi częściej mówi o Shiro białowłosy czy czarnowłosy o Sheucie, niż uzywa ich imion.
Na koniec jeszcze popastwię się nad językiem. Język powieści jest na poziomie moich wypocin książkowych w wieku 13 lat i to wcale nie było dobre porównując z literaturą, którą zdarza mi się czytać (a czytam dużo i różnej, nie tylko ten wyrafinowanej, wręcz przeciwnie). Często miałam wrażenie, że ta powieść była najpierw napisana po niemiecku, albo że autorka mieszkając długo w Berlinie robi często kalki z niemieckiego. Czyżby ona to pisała po niemiecku i sama to potem tłumaczyła? Czy tłumaczyła to sztuczna inteligencja albo Google Tłumacz? Dużo tu błędów, chociażby rand! Po polsku mówi się rant! Rand to niemieckie słowo. Poza tym górna część spodni to zazwyczaj pas, albo krawędź. Ten rant tutaj brzmi bardzo dziwnie...
Podsumowując, chciałabym wiedzieć, co będzie dalej w tej serii, ale nie wiem czy mam siłę przebijać się przez kolejną książkę na takim poziomie literackim. Jeśli też jesteście na to wrażliwi, to serii Córa Lasu nie polecam.