„Kądziel” ma ostre kolce. Gdy ich nie zauważysz, zranisz się boleśnie.
Gdy Lena dowiaduje się, że jest w ciąży w jej głowie ożywają dawne rodzinne historie. Kobieta obawia się, że nie ochroni swojego dziecka przed traumami jej przeszłości. Cztery kobiety, matki i córki, boleśnie znaczą swoje losy.
Przejmująca i momentami bardzo raniąca jest treść tej książki. Czasami serce tak się kurczy od nadmiaru zła, że aż boli. Najdotkliwsze rany pochodzą bowiem od osób, które kochamy, od których zależmy.
Nic przeznaczenia otacza każdego z nas, dawne zdarzenia wpływają na obecne, wcześniejsze pokolenia determinują naszą drogę. Trzeba mocno walczyć, żeby pozbyć się starych ran i wyzwolić z ewentualnych traum.
„Kądziel” to historia o braku zrozumienia, braku czułości, braku wsparcia, braku miłości. Przemoc nie tylko fizyczna dotyka w niej często dzieci, znacząc boleśnie kolejne pokolenia. Głównymi bohaterkami i sprawcami krzywd są tutaj kobiety, mężczyźni rzadziej uczestniczą w tym procederze, są najczęściej niemymi światkami tych mentalnych zbrodni.
Macierzyństwo nie ma tutaj kojącej natury, jest najczęściej cierpkie, karzące, wymagające.
Książka ma coś takiego w sobie, że trudno ją odłożyć, choć czasami ładunek emocjonalny jest tak silny, że trzeba przerwać lekturę.
Powieść skłania do przemyśleń, do spojrzenia wstecz i przejrzenia różnych...