Właściwie nie wiem, dlaczego ta akurat książka znalazła się na mojej półce w serwisie Legimi. Jest to coś zdecydowanie odbiegającego od książek, po które normalnie sięgam. Formą nie do końca właściwie nawet przypomina powieść, raczej jest to strumień myśli, luźnych wątków, refleksji, notatek czy zebranych w jedną całość największych banałów.
Początkowo było mi się ciężko przekonać do tej historii. Miałam wrażenie, że trafiłam w sam środek chaosu panującego w głowie narratora, trzydziestokilkulatka, mieszkającego w Warszawie i pracującego w dużym banku inwestycyjnym. Wydaje się, że jego egzystencja jest zwyczajna, nudna tak jak jego praca i w zupełności niczym się nie wyróżniająca gdyby nie specyficzne hobby. Fascynuje go śmierć, a właściwie jej ekonometria, ze szczególnym uwzględnieniem ludobójstwa. Liczby odnoszące się do masowych zgonów, ciągle myślenie o śmierci w pewien sposób idealnie pasują do jego życia, które jak stopniowo się przekonujemy nie jest takie jednoznaczne. Jest zaplątany w skomplikowane relacje rodzinne i miłosne, które nie są takie jak można się spodziewać na pierwszy rzut oka. Nic tak nie jest jednoznaczne czy przewidywalne.
,,Kacheksja" to powieść mocno specyficzna. Taka, w której absurd i przerysowanie miesza się z mocnymi refleksjami na temat współczesnego społeczeństwa. Banał i truizmy łączą się z groteską by pokazać co jest ważne a co nie. Dodatkowo niczym we współczesnej wersji średniowiecznego danse makabre cały czas obecna ...