Ta książka strasznie mi się ciągnęła i długo jej jakby nie rozumiałam, nie czułam, nie wciągała mnie. Musiałam się zmuszać do czytania, bo nie lubię porzucać książek. I wiecie co? Dopiero w połowie książki poczułam się zaciekawiona historią. Mimo męczących , długich rozdziałów, brnęłam w tę historię, mimo iż mnie wcale nie wciągała. I nagle, centralnie w połowie książki, stwierdziłam "zaczyna się robić ciekawie". I faktycznie, od tego momentu książka jakby sama się przeczytała. Dopiero wtedy akcja zaczęła być naprawdę ciekawa i wciągająca. I mogę powiedzieć, szczerze, wow. Jak na debiut to wyszła Autorowi bardzo dobrze ta książka 👏🏻. Ale gdybym wiedziała wcześniej, żeby ominąć pół książki i dopiero zrobi się ciekawie, to bym pewnie to zrobiła 🤭.
Ale coś wam może napomknę chociaż o fabule. Otóż, do Kaszubskiego miasteczka zostaje wysłany warszawski policjant śledczy, by poprowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa, ze szczególnym okrucieństwem, którego ofiarą padła młoda kobieta, można wręcz rzec, że jeszcze nastolatka. Nie potrafi wyjaśnić dlaczego przyjechał na miejsce spóźniony, dlaczego ma błoto na butach, ani dlaczego wynajął dwa pokoje. Może po to by mieć spokój od innych gości hotelowych? Bo mężczyzna kryje swoje demony i nie chce by wyszły one na jaw. Często mieszała mu się jawa ze snem, ale to raczej ze względu na narkotyki, które brał. Więc tak, słabo by było, gdyby wyszło na jaw, że policjant jest narkomanem, więc starał się z tym dobrze kryć, jednak biały królik z pajęczymi oczami nie ułatwiał mu tego zadania.
Książka jak już się rozkręciła to naprawdę była mocna, i bardzo ciekawie napisana. Śmiało mogę powiedzieć, że teraz, patrząc na całokształt, to podobała mi się. Ale nie jest to książka dla ludzi o słabych nerwach. Oooojjj nie 🤭. Czy to znak, że coś ze mną jest nie tak, skoro mi się podobała? 😅 Dlaczego tak mówię? A no dowiecie się tego, kiedy sami postanowicie ją przeczytać 🤭.