Po wielu latach praktyki doktor Richard Johnson był przekonany, że niewiele już może go zaskoczyć. Wiedział, jak należy rozmawiać z cierpiącymi. Potrafił rozsądnie doradzać i dodawać otuchy. Pomagał spojrzeć z dystansem na siebie i własne problemy, a przy tym wspierał w poszukiwaniu utraconych sił i nadziei. Pewnego dnia w jego gabinecie pojawił się ktoś, kto przedstawił się, że jest Bogiem i poprosił o pomoc.