Sięgając po tę książkę, koniecznie zaopatrzcie się w chusteczki. I to w dużą ilość, bowiem historia Leny i Nate’a jest przepełniona bólem i cierpieniem, ale w tym wszystkim znajdziecie również miłość, radość i szczęście.
Ta dwójka jest dla siebie pierwszą miłością. Niestety ich wspólny czas dobiega końca, z czego zdają sobie sprawę i postanawiają pozostały czas wykorzystać jak najlepiej się da. To Lena podejmuje decyzję, by dać sobie i mężowi ostatnie chwile szczęścia. Mało tego, w tej tragicznej sytuacji zaznają prawdziwego cudu, który ma pozostać z mężczyzną do końca jego dni.
Kiedy brałam się za czytanie, to muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, co dostałam. Nie sądziłam, że będzie to TAKA historia. Bolesna, ale pełna oddana. Mamy tutaj prawdziwą miłość, dwójkę ludzi, którzy są sobie tak bardzo oddani. Matko, pisząc te słowa mam łzy w oczach. Pomimo całego tego bólu to piękna historia i cieszę się, że Lena miała okazję zaznać szczęścia pod każdym względem. Podziwiam ją, bo podjęte przez nią decyzje były bardzo odważne. Jej mąż również był odważny, zgadzając się i przyjmując to, co dawała mu żona. Chciał, by była szczęśliwa. I jestem tego pewna, że byli. Oni wszyscy byli szczęśliwi.
Ciężko było oderwać się od lektury, choć potrzebowałam przerw, ze względu na emocje, które mi towarzyszyły. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Leny i Nate’a, więc naprawdę możemy poczuć to, co czuli nasi bohaterowie...