Przeczytane
Trup się ściele
2015
Współcześnie romansowo
Dobrze mi się czytało, choć nie tak, że musiałam szybko od strony do strony i spać nie mogłam z powodu niecierpliwości czy nadmiaru wrażeń. Nie aż tak, choć było w sumie raczej dobrze.
Zdecydowanie bardziej podobała mi się część pierwsza i druga. Sytuacja początkowa, proces, więzienie, pewnie nawet do momentu zemsty na wrogach, ale później? Właściwie nie odczuwałam większych emocji. Wszystko szło tak gładko, tak cudowanie i tak bezproblemowo, bo problemy to dla bohaterki pikuś, że miałam wrażenie powtarzalności. Może nie sytuacji, ale mojego prywatnego odbioru. Nawet wyidealizowana w jakimś sensie postać Jeffa nie mogła uratować sytuacji.
Rozumiem, że to książka do miłego spędzenia czasu, a nie rozważań i dywagacji, które nie zawsze należą do najlżejszych. I myślę, że w takim ujęciu spełniła swoje zadanie znakomicie.
Szybka, bazująca na zmieniających się scenkach. Mocno scenariuszowa. Nie ma czemu dziwić się, że powstał z niej serial. Jak przez mgłę nawet go pamiętam.
Jedno muszę przyznać. Podczas lektury Gdy nadejdzie jutro, rozglądałam się dookoła. Nie żeby ktoś miał mi co ukraść, ale pewien niepokój i czujność towarzyszyły mi w drodze.
Chyba największym rozczarowaniem dla mnie była w tej książce końcówka. Jakby nagle autorowi zabrakło kartek albo pomysłu. Nawet nieważne już czego, ale musiał skończyć. I skończył.
To moja pierwsza książka Sheldon i w sumie nie wiem czy nie ostatnia. Nie wiem czemu, być może bardzo błędnie, ale sądzę, że kolejne mogą ...