,,Ja potrzebuję czarującego mężczyzny, który będzie czcił ziemię, po której stąpam, a nie faceta, który tylko kurtuazyjnie mnie poważa".
,,No, Wichura, tu jest jakby na bogato".
Ten drugi cytat, to wypisz wymaluj scena z filmu ,,Kogel-mogel". W ogóle cała powieść napisana jest w bardzo żartobliwy sposób. Czytelnik ma prawo co chwilę się uśmiechać, lub kiwać głową z uznaniem. I oprócz wszystkiego innego, co mi się w niej podobało, to była jedna taka drobna rzecz, na szczęście występująca niezbyt często, a mianowicie potoczne słowa, których używała główna bohaterka. Niby wydawała się być na wysokim poziomie, sama była autorką poczytnych opowieści, gdzie właśnie jedną z nich mieli zekranizować i niby zachowywała się z klasą, choć w sposób luźniejszy, ale raziły mnie jej pojedyncze słowa, które pasowały tutaj jak dżem na kiełbasie. Było ich naprawdę niewiele, ale bardzo rzucały mi się w oczy. Oczywiście, to zawsze kwestia gustu, innym mogły wydawać się całkiem na miejscu:-) Tylko to sprawiało, że postać wydawała mi się jednak mało dojrzała. Po za tym, nie było tutaj rzeczy, która by mi się nie podobała. Po pierwsze fabuła jest nie oklepana, niecodziennie czyta się o pisarce, która chce zagrać rolę we własnej książce, która zostanie zekranizowana, ale pisząc pod pseudonimem, nikt nie wie kim jest. Dodatkowo zamiast owej roli dostała przydział asystentki wspaniałej postaci, która według niej jest mega przystojna i uwodzicielska i pochłaniająca i przeświecając...