A teraz jeszcze słów parę na zakończenie tego, przydługiego nieco wstępu. Przekonany jestem, że opinja, a raczej rodzima hipokryzja napadać będzie na mnie, za przyswojenie literaturze polskiej tak wyuzdanego autora. Bronić się nie będę, trudno bowiem po raz setny powtarzać, „że moralność jest pojęciem względnem i że ludzie Renesansu z innego punktu widzenia patrzyli na „obyczajność” literacką. Nagana i wytykanie palcem należy się tym, którzy te rzeczy czynią, nie temu który je opisuje” - mówi z rozbrajającą szczerością nowelista włoski, Matteo Bandello.
Nie tłomaczyłem dla pensjonarek, uczniów i ludzi spragnionych niezdrowej sensacji, tych ostatnich odsyłam do znanej w Polsce firmy, trudniącej się eksploatacją swojskiej i obcej pornografji.
Przypuszczam, że Aretino zaspokoi wulgarne gusta powojennej publiczności i że książka „pójdzie”, zaś tłomacz nie będzie się mógł uskarżać na brak wydawców.
Inaczej niestety rzecz by się miała, gdybym zaczynał od Leopardiego, Manzoniego, Carducciego, lub innych klasyków literatury włoskiej. Kończąc zwracam się do czytelników słowami zapożyczonemi od messera Barba Grigia, kóry we wstępie do „Ragionamenti” z roku 1584 pisze: „Czytajcie boskiego Pietra, a humor i zdrowie niech wam dopisuje”.
Tłomacz
Haidelberg – Warszawa 1922 rok.