Zobaczyłam audiobook w bibliotece, a ponieważ lubię angielskie klasyczne kryminały, to od razu trafił do domu. Pierwszy raz zetknęłam się z twórczością Margery Allingham, autorką popularną i cenioną w Anglii. W Polsce zostały wydane jej dwie powieści. Bohaterem większości jej powieści dedyktywistycznych jest Albert Campion, detektyw amator współpracujący z policją. Albert należy do wyższych sfer, choć z wyglądu niepozorny, jednak dzięki inteligencji i bystrości umysłu potrafi rozwikłać najtrudniejsze zagadki.
Pod koniec lat czterdziestych XX wieku na spokojnej dotąd uliczce Apron Street dochodzi do dwóch dziwnych zgonów członków rodziny Palinde’ów. Okazuje się, że oboje zostali otruci arszenikiem. Rodzina Palinder kiedyś znacząca i bogata, teraz podupadła i wynajmuje mieszkania w domu, który był ich własnością. Niestety wszyscy członkowie tej rodziny to ekscentrycy i dziwaczy i inspektor Scotland Yardu nie potrafił się z nimi porozumieć. Poprosił o pomoc Alberta Campiona, który zamieszkał w tym pensjonacie i zbliżył się do członków rodziny Palinde’ów. Dziwne jest też zachowanie właściciela zakładu pogrzebowego i jego syna. Trupów w tym kryminale jest więcej.
Niestety nie porwał mnie ten kryminał. Autorka wprowadza dużą ilość wątków pobocznych i obyczajowych, gmatwając je niemiłosiernie. Ciekawa jest historia rodziny Palinde’ów, ale reszta postaci dość stereotypowa. Całość powieści mocno przegadana, z dziwnymi dialogami. Ja słuchając, gubiłam się w tych dialogach z członkami rodziny i innymi bohaterami. Część zagadki można było się domyślać, ale druga część, to był jakby ‘królik z kapelusza. Zabawne były tylko dialogi nawiązujące do dzieł literackich. Słuchając, nie poczułam nawet dreszczyku emocji, a wręcz miejscami się nudziłam.