Eliza Żaczek to niedoszła studentka dziennikarstwa, której nieudane pierwsze kroki w studencki świat prowadzą przed drzwi tajemniczego Instytutu Absurdu - urzędu pełnego magii i nadprzyrodzonych stworzeń, który pilnie potrzebuje stażystki...
To książka, której potrzebowałam, choć o tym nie wiedziałam😁 Ach, jak mi się ona podobała! Cudowny ukłon w stronę mitologii słowiańskiej i legend, przyprawiony fantastyczną dawką humoru, który niesamowicie do mnie trafił😄 Takie urban fantasy sobie bardzo cenię!
Całość jest podzielona na 5 rozdziałów - spraw do rozwikłania przez instytut wspierany przez nowicjuszkę Elizę. To genialna podróż po całej Polsce - sam Instytut odkrywamy we Wrocławiu, ganiamy za chochlikami w Poznaniu, odkrywamy podmorskie sekrety Juraty w Gdańsku, do Białegostoku przenosi się za plagą magicznego bluszczu, a w Krakowie - jakżeby inaczej - usypiamy smoka! Każda z misji to odrębna, wciagajaca przygoda, jednak wszystkie łączy tajemniczy Pan P., który w niedościgniony sposób utrudnia życie pracowników.
Bawiłam się przednio w każdej z tych wypraw! Sentymentalnie oczywiście najbardziej me serce podbiła podróż do rodzinnego Poznania - w końcu miejscowy patriotyzm😆 - ale wszystkie zawierały w sobie iskrę świetnego, nadprzyrodzonego klimatu, lekkość pióra autorki, pomysłowe czerpanie ze źródeł mitologicznych i tajemniczość, utrzymującą się od początku do końca.
Uwielbiam bohaterów, którzy stanowili wspaniała feerie osobowości i "gatunków" od czarownicy po wampira, od wilkołaka po pół-rusałkę. Każdy z nich wspaniale się wpasowywał w przestrzeń Instytutu i był niezastąpionym elementem tworzącym jego urok. Ale i drugoplanowi pracownicy mieli świetne scenki i dodali swoją szczyptę urzędowego poczucia humoru😁
Na miejscu Elizy nie wahałabym się i wskoczyłabym na taki staż! Może kiedyś się pojawią przede mną magiczne wrota, a póki co nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejny tom! Gorąco polecam🥰