Uff! To było prawdziwe wyzwanie! Siadałam do książki z nastawieniem, że okaże się lekturą marzeń. Byłam kilkakrotnie w opactwie w Melku (ależ to cudo!), z którego pochodził narrator, a poza tym jeśli kilkanaście tysięcy osób ocenia książkę pozytywnie, a prawie wszystkie opinie są entuzjastyczne, to wiadomo - musi być dobrze.
Nie było, męczyłam się okrutnie, choć od połowy jakby mniej. Nie wiem czy to w książce coś się poprawiło, czy autor przyzwyczaił mnie do chrześcijańsko-filozoficznych dysput. Ich nadmiar i rozwodniona forma skutecznie przesłoniła mi przyjemność z klasztornych klimatów i mroczności opowieści ( co bardzo lubię) oraz z wątku kryminalnego, tak bardzo zepchniętego na drugi plan, że momentami o nim zapominałam. Słuchałam rzetelnie (znakomity lektor), ze skupieniem, nie odpuszczając nudniejszych fragmentów, nie pozwalając sobie, żeby mi myśli uciekały i to mnie wykańczało. Może miałam wziąć wersję papierową lub mniej ambitnie podejść do treści?
Nie boję się wymagających powieści, ale muszą być na moją miarę. Bez obaw i respektu podeszłam do Tokarczuk, Bruno Schultza, czy Marqueza, ale „Imię róży" (nota bene, nawet nie umiem powiedzieć skąd ten tytuł) mnie pokonało, zostawiło po sobie ulgę, że doczytałam i trochę wpędziło w kompleksy.
- Dziwię się, że Ci się nie podoba! - Moja ulubiona książka! - Ale arcydzieło! - Nie walcz, Ewka, tylko czytaj! - Jak to, Tobie się nie podoba? - słyszałam zewsząd.
Miłośnicy „Imienia róży”, rozumiem co Was w „Imieniu…" urzekło. I zazdroszczę łatwości, z jaką weszliście w tę książkę oraz przyjemności czytania, o jakiej piszecie. Mnie od tego teologicznego słowotoku główka boli, pewnie za mało wiedzy startowej miałam. Rozumiem, że taka ilość dysput była zapewne konieczna, by oddać aurę tamtych czasów.
Podobało mi się za to opactwo, szczególnie skryptorium i biblioteka, postaci braciszków, średniowieczny ciężki klimat ze świętą inkwizycją na czele, tajemnica, intryga kryminalna i sposób prowadzenia śledztwa przez brata Wilhelma - klasztornego porucznika Columbo. 7 gwiazdek to wszystko, co mogę zaoferować autorowi, którego erudycję i pracowitość doceniam.
Tak całkiem się nie poddaję, pokoleguję się jeszcze z Umberto - na półce już czekają polecone przez Znajomego „Zapiski na pudełku od zapałek” .