Rosie rezygnuje ze swoich marzeń, aby w pełni poświęcić się opiece nad malutką Carlą, która jest siostrzenicą Graysona - jej byłego chłopaka. Siostra Graysona popada w problemy zdrowotne przez co nie jest w stanie opiekować się swoją córeczką. Dzięki Rosie mała ma niańkę, a chłopak może chodzić do pracy, przez co jest w stanie utrzymać rodzinę. Jednak pewnego dnia Rosie otrzymuje telefon, który daje jej zielone światło na powrót do Anglii. Szczęśliwe zbiegi okoliczności pozwalają dziewczynie na spakowanie walizek i kontynuację nauki.
Jej związek z Zaydenem wkroczył na drogę "to skomplikowane", a teraz, kiedy dziewczyna wraca do Anglii tym bardziej będą musieli wypracować jakiś kompromis dzięki któremu przebywanie tej dwójki w jednym pomieszczeniu nie skończy się tragedią.
Trochę wymęczyła mnie ta część i miałam moment, w którym już chciałam odłożyć książkę i dać jej DNF. Jednak ta seria ma w sobie coś takiego, że mimo iż ma swoje mankamenty, to chce się ją czytać dalej. Irytowało mnie robienie z Rosie męczennicy i Matki Teresy w jednym, gdzie uważam, że miała swoje za uszami. Brak dialogów między bohaterami i robienie dram jest w tej części na porządku dziennym. O przekleństwach co drugie słowo już mówiłam w poprzednich postach. Jednak mimo wszystko historia Rosie i Zaya ma coś w sobie i mimo wszystko kibicuję temu związkowi. Wątek, nazwijmy to kryminalny, również podkręca atmosferę.
Na koniec dwa słowa o mojej ulubionej postaci, czyli Dewonie. Ten ...