"Od czasu tego pożaru, mama na chwilę nie zostawia Marcysi samej. Czy idzie do sąsiadki, czy do spółdzielni, czy w pole, a nawet do ogródka- wszędzie prowadzi dziewczynkę ze sobą. Z początku bardzo to Marcysię cieszyło. Ale potem dużo rzeczy zaczęło się jej nie podobać. Więc na przykład rano spałaby sobie jeszcze smacznie, a mama trzęsie ją, budzi, ubiera, każe prędko jeść śniadanie..."