To drugi raz, gdy podczas czytania reportażu nie do końca zgadzałam się z tym, co autor chciał mi przekazać. Tochman wspiął się na wyżyny humanizmu, ja nadal pozostaję w tej kwestii w nizinach i uważam, że za zbrodnię należy się dotkliwa kara. To nic, że to nie Monika Osińska zadawała ciosy - była tam, ale nie zrobiła nic, żeby powstrzymać swoich kolegów. Autor moim zdaniem zapomniał o prawdziwej ofierze - Jolancie Brzozowskiej i rozwodząc się nad tym ile Osińską ominęło w życiu, pominął całkowicie fakt, że Jolantę też wiele ominęło. Bo została brutalnie zamordowana.
Bardzo lubię reportaże Tochmana, ten jest w moim odczuciu jednym z jego gorszych dzieł. Gwoździem do trumny są wycieczki polityczne, które budzą we mnie ogromną niechęć. Autor mógł stworzyć uniwersalny tekst o zbrodni i karze, niestety wolał uwikłać się w aktualne wojenki, które za kilka-kilkanaście lat będą niezrozumiałe dla przyszłych odbiorców. Na plus odwołania do Lidii Ostałowskiej, która to jako pierwsza zajęła się osobą Moniki Osińskiej.