Ta książka ma dwóch równoprawnych bohaterów: parę naukowców-rewolucjonistów oraz historię XX wieku.
Jest to reportaż, krajobraz zawieruchy dziejów. W tyglu rozpędzonej historii dwójka badaczy, fascynatów nauki. Oglądamy ich pasje i życie jak przez szkło powiększające. Przyglądamy się detalom epok, które przemijały na ich oczach - koniec XIX wieku wraz z Wielką Wojną, kolejna wojna i totalitaryzm. A w epicentrum zła i beznadziei - Hirszfeldowie ze stetoskopem i mikroskopem... To nie miało się prawa udać... W tle echa żydowskiej tożsamości i kobiecej emancypacji, pierwszych studentek na uczelniach i kiełkujący nacjonalizm.
Pozostaję pod wrażeniem mrówczej pracy Autorki. Niejednokroć sprawiła, że czułam się, jakbym państwu Hirszfeld zaglądała przez ramię. Jedyne co mnie dziwi, to wielka cisza wokół tej książki. Żadnych dyskusji w mediach czy po internetach, skrawków recenzji, nic...
Samo to, że w taki kawał czasu moja recenzja jest pierwszą.
Naprawdę historia drugich Curie, którzy rewolucjonizowali medycynę przejdzie tak bez echa?