„Hellpunk” to pierwsza książka od autorki, którą dane było mi czytać. Po skończonej lekturze sama nie wiedziałam co o niej myśleć. Z jednej strony Paulina stworzyła kawał niezłej lektury, której bohaterowie wkraczający w dorosłość mierzyli się z trudami życia, konsekwencjami swoich czynów. A z drugiej ta historia bolała. Ogromnie. Nienawidziłam części bohaterów, w tym tego głównego. Jestem fanką szczęśliwych zakończeń, ale im dalej w książkę tym bardziej umacniałam się w przekonaniu, że tutaj pragnę innego happy endu: szczęścia w życiu młodej kobiety, które nie jest jednoznaczne z byciem ze swoim wybrankiem.
Kreacja Asi to złoto. Szesnastolatka miała więcej na swoich barkach niż niejeden dorosły. Autorka idealnie oddała obraz tego, jak czuje się osoba prześladowana. Joanna przy tym wszystkim wiedziała, że musi dać rady i dzielnie znosiła każdy kolejny przytyk, czy akt agresji. Nieustannie w głowie tliła mi się myśl, gdzie w tym wszystkim są dorośli: nauczyciele, udający, że niczego nie widzą; rodzice dający zły przykład swoim potomkom.
Oliwier nie wzbudził we mnie pozytywnych odczuć. Ja wiem, 18 latek ma prawo do błędów, może być niestały w swoich decyzjach; może po ludzku się bać o siebie i egoistycznie podejmować decyzje.. Jednak dla mnie granica została przekroczona, padały niewybaczalne słowa, czyny… Jego postać jest nieoczywista, bo choć nie polubiłam go, tak w moim sercu tliła się litość. 18 latek sam był ofiarą: egoistycznej, zapatrzonej w sobie karierowiczki; uzależnionego, skorumpowanego ojca. Poza dziadkiem, który przed laty zniknął z jego życia nie miał dobrych wzorców.
Nie chciałam czytać tej książki.
Marzyłam o tym, by dotrwać do końca.
Chłonęłam każde zdanie mając nadzieję na lepsze jutro dla Asi.
Czy polecam? Tak, zdecydowanie. Jednak przyznaję, że byłam głęboko poruszona krzywdą, niesprawiedliwością i bólem. „Hellpunk” wzbudził wielkie, skrajne emocje.