Powtórka po latach. Rozczarowanie większe niż mniejsze. Obiecujący początek zaprzepaszczony przez tanią sensację. Milioner zostaje zdradzony przez przyjaciela - zostaje wyrzucony za burtę, gdzie trafia na opuszczoną wyspę. Tam hartuje ducha i staje się tytułową Zieloną Strzałą. Ale panowie zbyt ochoczo rezygnują z samotnej tułaczki po dżungli. Odkrywa brudne interesy. Trafia na kolonię niewolników i strażników, którzy pilnują, aby robotnicy uprawiali opium z maków. Bogaty dzieciak zamienia się w wojownika, który walczy z armią najemników. Przez co scenariusz wikła się w telewizyjny sensacyjniak bez pomysłu. Z odrobiną humoru oraz wszelkimi naiwnościami tego gatunku. Lekkie i przyjemne, ale nie ma o czym dyskutować. Pospieszna fabuła, z tuzinem ofiar i ,,szczęściem'' protagonisty. Lepsza wersja Seagal'a, ale nie tego oczekuję po super-hero. Tanie sztuczki przestały działać. Zapamiętałem lepiej niż myślałem.